30 listopada 2009

AH1N1

W związku ze:

  • zmianami konstytucji,
  • kaucją w Szwajcarii,
  • zdejmowaniem krzyży,
  • wojną w Afganistanie,
  • oraz kryzysem w Dubaju,

ostatnio temat tzw. “świńskiej grypy” nieco przycichł. I dobrze, bo szaleństwo związane z tą chorobą odsuwało w cień nieproporcjonalnie większe zagrożenie zwykłą grypą sezonową.

Niemniej nadal w Polsce umierają ludzie w wyniku nowego wirusa. Kilkanaście osób nie przeżyło spotkania z AH1N1. Mnie natomiast zastanawia coś innego: dlaczego najwięcej ofiar nowej grypy jest w naszym województwie? Jakieś negatywne bioprądy czy co? Czy ktokolwiek zainteresował się tym tematem? Z czego to wynika.

Ludzie przez skórę coś czują, że widmo krąży na Pomorzu, więc starają się radzić sobie z zagrożeniem jak się da. Nie widuje się jeszcze ludzi w maseczkach na ulicy, ponoć nie ma masowej fali szczepień, ale coś robić trzeba. I tu ludzie zwracają się ku najskuteczniejszemu, tradycyjnemu, najprostszemu sposobowi przeciwko wirusom wszelakim. Co najlepiej zwalczy szalejącą grypę? Czosnek!

 

Grypa

Ja rozumiem medycynę ludową i dobre rady babci, ale czosnkiem to można się faszerować, gdy się siedzi w domu. A jeśli pracujesz z ludźmi – lub korzystasz z transportu publicznego – to przerzuć się na cokolwiek innego. Miód, cytrynę, wódkę, wiązanie tasiemek na palcu – ale nie śmierdzący czosnek!

No, chyba że plan jest taki – jeśli ludzie będą się trzymać z dala ode mnie, to się nie zarażę. W takim razie brawo – twoje geny nie wypadają z puli! Ale nie gwarantuję, że z takim smrodem będziesz mógł je komukolwiek przekazać.

Aha, jeszcze w temacie zdjęcia – gorąco polecam spektakl w Teatrze Wybrzeże “Tajemnicza Irma Vep”. Dawno sie tak nie uśmiałem…nie, to złe słowo. Dawno tak zdrowo nie rechotałem. Popraw sobie humor – idź do teatru;)

Foto: flickr.com, autor: Usonian, na licencji CC Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 2.0 Ogólny

.

19 listopada 2009

Kącik muzyczny: Lady zGaga i Mr Walken

Jeśli ktoś twierdzi, że Chritopher Walken nie jest z innej planety, to prawdopodobnie jest z nim w zmowie:)
W ramach refleksji - w ten sposób można ulepszyć każdy popowy kawałek. A gdyby jeszcze Walken zechciał zatańczyć jak u Fat Boy Slima...

9 listopada 2009

Rozdaję zaproszenia do Google Wave…znowu!

Oto obrazek z mojego pulpitu Google Wave. Już kiedyś tu taki gościł

Niby podobny, ale inny…

Dziś dostałem 30 świeżych zaproszeń do rozdania, trzy już poszły do osób, które zgłosiły się do poprzedniej partii – gdy już nie miałem nic do rozdania (Bkozal, Piotr W. i Szpiegowsky – powinniście się wkrótce ucieszyć).

Cytując klasyka polskiej piosenki młodzieżowej - “wiecie, co robić, wszystko na mój koszt”!

No, ale bez przekleństw!

Chętni do przetestowania Fali mają tym razem CZTERY możliwości zgłaszania się po zaproszenia:

  1. komentarz pod tą notką – jest to szalenie miła forma zgłaszania się, ponieważ wiem, że tu byliście, że Wam się podobało do tego stopnia, że zostawiliście komentarz:) – i że tu jeszcze wrócicie,
  2. mail wysłany na alternatywnie(kropka)blog@gmail(kropka)com – powtórzę się: link do maila jest też po prawej stronie, taka ikonka z kopertą…sposób równie prosty, a lepszy, bo Wasz adres mailowy pozostanie w ukryciu – a ja, widząc ten adres w ukryciu, wyślę Wam zaproszenie:) Tylko dajcie jakiś temat maila adekwatny, żeby mi się nie mieszały z tymi wysyłanymi na konkurs (do którego Was serdecznie zapraszam),
  3. wyślijcie mi wiadomość na Fejsbuku – równie proste, co mail, ale wymaga nieco większych łamańców: trzeba mieć konto na FB, kliknąć w link, na moim profilu znaleźć jakiegoś linka do wysyłania informacji, kliknąć w linka, napisać swój adres mailowy, kliknąć “Send” czy co tam będzie pisało…ale jeśli nie przeraża to Was, to przypominam, że na Facebooku można zostać fanem tego bloga – wystarczy kliknąć w taki fajny widget po prawej albo magicznie przenieść się w magiczne miejsce,
  4. wysłać mi wiadomość prywatną na Blipie – ooo, to jest jeszcze większa sztuka tajemna, bo trzeba mieć konto, znaleźć mnie, poprzedzić wiadomość takimi śmiesznymi znaczkami “>>”…ale jeśli to Was nie przeraża, to przypominam, że można mnie dodać do obserwowanych na Blipie.

No, to się polansowałem, aż miło. Zasady są proste:

  • Wy przysyłacie zgłoszenia na jeden z podanych powyżej sposobów,
  • ja wieczorem przeglądam zgłoszenia,
  • wybieram te, które przyszły od sympatycznych, uśmiechniętych, ładnych ludzi jako pierwsze, bez względu na drogę, jaką do mnie dotarły,
  • wyrzucam do kosza te, gdzie nie będzie słowa “proszę”, “chcę” albo “dawaj”,
  • ewentualnie “daj”,
  • te, które będą zawierały dodatkową wartość artystyczną, trafią na czoło kolejki będą rozpatrywane na równi z innymi,
  • wysyłam zaproszenia,
  • Wielkie Google trawi zaproszenia i po jakimś czasie wypluwa do Was zawiadomienie (ostatnio było to coś koło 48 godzin, ale może być dużo dłużej),
  • po jakimś czasie Wy dostajecie swoją porcję zaproszeń do rozdysponowania i robicie to, co ja – a kula śnieżna rośnie i rośnie…

Wszystko jasne? No to czekam. Ostatnio 20 zaproszeń rozeszło się w ciągu 24 godzin. Nie zawiedźcie mnie – pobijcie ten rekord:)

PS: i nie piszcie wszyscy w zgłoszeniach “daj”, OK?;)

4 listopada 2009

Rozdam zaproszenia do Google Wave

Ostatnio zajrzałem na Google Wave (korzystam w wersji “preview”) i okazało się, że mam trochę zaproszeń do rozdania. Oczywiście – to nie jest tak, że osoby, które wskażę, automatycznie będą mogły korzystać z Fali. Mam nadzieję, że obrazek poniżej wszystko wyjaśni.

Jak widać – 16 zaproszeń czeka. Zostało 7 zaproszeń - więc warto się pospieszyć! Rozdam je pierwszym, którzy się do mnie zgłoszą. Wystarczy podać swój adres mailowy – na GMailu oczywiście dowolny, ale po przyjściu zaproszenia konieczne jest założenie konta Google. Akceptuję trzy formy zgłoszeń:
Co do samej Fali – wydaje się, że jest to narzędzie z przyszłością, ale właśnie – z przyszłością. Gdy będzie lepiej zintegrowane z innymi usługami, to odniesie gigantyczny sukces. Teraz, w formie wstępnej – nietypowe narzędzie komunikacji. Czy polecam? Warto spróbować i wyrobić sobie własne zdanie na temat tego, co według Google ma być e-mailem jutra.

2 listopada 2009

Zaduszki

Dziś Zaduszki – dzień, w którym wspominamy wszystkich wiernych zmarłych. W odróżnieniu od Dnia Wszystkich Świętych, radosnego święta, kiedy Kościół cieszy się ze wszystkimi, którzy są już świętymi, dziś mamy dzień refleksji, zadumy.

Ale nie uważam, aby było to szczególnie smutne święto. Dlaczego?

Po pierwsze – często na cmentarzach spotykają się całe rodziny. Często jedyny raz w roku. I choć rozmowy zaczynają się banalnie, od “ten duży znicz może postaw w rogu, gdzie kupiłeś takie kwiaty, weź zgarnij liście z płyty”, to potem zawsze jest jakoś tak…wyjątkowo.

Po drugie – samo wspomnienie (i tu jest szansa na wspólne, rodzinne wspominanie). Czy musimy się smucić, że ci, na których groby przychodzimy, już nie są z nami? Moim zdaniem lepiej cieszyć się, że żyli, że dane nam było ich poznać, że czegoś się nauczyliśmy, że zostawili coś po sobie. I że my też powinniśmy tak żyć, aby cała rodzina chciała nas wspominać. I aby granitowa płyta nie była jedynym, co po sobie zostawimy.

A po ostatnie – czysto estetycznie. Widok cmentarza nocą, z milionami zniczy – ma coś w sobie. Coś, co skłania do refleksji.

Nie musimy przebierać się za wiedźmy i domagać się cukierków (albo psikusów). Mamy swoje, piękne i wcale-nie-takie-smutne święto. Wszystko, co musimy, to zatrzymać się na chwilę.