Nie, nie będę pisał o klasyce filmowej mistrza Alfreda. Zresztą i tak wolę “Psychozę” i “Ptaki”. Ale rozważania na temat “dlaczego Norman Bates jest fajnym człowiekiem” zostawmy może na inną notkę.
Dziś będzie jak najbardziej dosłownie. A dodatkowo mam zamiar zmusić Was nieco do myślenia. I odrobiny refleksji.
Pamiętam, jak jeszcze dziecięciem będąc, przeglądałem stary podręcznik do PO dla szkół licealnych. Podręcznik z czasów poprzedniego reżimu, a więc było tam dużo o Układzie Warszawskim, interesach imperialistów w destabilizowaniu państw rozwijających się – oraz ogólnie o tym, że socjalizm równa się pokój (ale bez konkluzji, że kapitalizm równa się dwa pokoje z kuchnią).
Podręcznik ten, oprócz wielu przydatnych informacji dotyczących przeżycia wybuchu atomowego (a nawet zwykłego granatu – do dziś pamiętam, że po usłyszeniu okrzyku “granat” należy wykonać pad i zalegnąć), miał też części poświęcone konkretnej walce. O, przepraszam – obronie. Oczywiście w podręcznikach dla licealistów nikt słowem nie wspominał o planach polskiego blitzkriegu na Danię…
Ale do rzeczy, bo te wspominkowe dygresje jeszcze mi rozłożą całą notkę.
Z elementów praktycznej obrony była np. budowa granatów (różnych, to pamiętam), kbks-u oraz prowadzenie obserwacji. Na dość prostym rysunku pokazane było, jak daleko powinien sięgać wzrok porządnego obrońcy – oraz co z tej odległości powinien móc rozpoznać. Nie pamiętam, czy tabelka dotyczyła oka nieuzbrojonego, czy też może uzbrojonego w lornetkę, nie pamiętam też, czy słupy telegraficzne widać z odległości kilku kilometrów, czy też kilkuset metrów. To, co utkwiło mi w pamięci, to odległość 100 metrów – oraz możliwość rozpoznania większych szczegółów ubioru czy rysów twarzy.
Do dziś jest to dla mnie niemałym szokiem, ale jako krótkowidz miałbym problemy z rysami twarzy z kilkunastu metrów, a co dopiero mówić o stu metrach. Niemniej – podręcznik tak twierdził, z mądrą książką polemizować nie zamierzam.
Z czasem odkrywałem, że faktycznie – jestem w stanie dostrzec sporo. A to ptaki, szybujące wysoko, a to poszczególne smugi kondensacyjne, wytwarzane przez każdy z silników przelatującego nad Gdańskiem samolotu pasażerskiego, a to Hel, stojąc na plaży w Gdańsku – i tak dalej, i tak dalej.
Zdziwiłem się jednak niedawno, gdy uświadomiłem sobie, że z okien mieszkania widzę Kościół Mariacki w Gdańsku. A mieszkam na Przymorzu. Wiedziałem, że widzę Zieleniak, hotel Hevelius czy Organikę – ale żeby aż Kościół Mariacki? Krótka sonda (w domu i na Blipie) pokazała, że taka informacja może być zaskoczeniem nawet dla tych, którzy mieszkają tam o wiele dłużej.
Ostatnio więc urządziliśmy sobie małe zgadywanie – i staraliśmy się dostrzec jak najwięcej. Tak więc widzimy jeszcze jakiś kościół w Gdańsku (nie mam pojęcia jaki), dźwigi stoczni, kominy elektrociepłowni, minaret meczetu i dach kościoła św. Stanisława Kostki, bibliotekę uniwersytecką, przejeżdżające kolejki… Całkiem sporo, jak na jedno okno. I to bez lornetki. Jeśli kiedyś kupię sobie jakąś (a kupię…), to dopiero się zdziwię!
Ale, tak jak mówię, to widok tylko z jednego okna. Z jednej strony. Z drugiej strony, poza fragmentem morza, widok jest zdominowany przez najpopularniejszą bryłę architektoniczną tej dzielnicy. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, że mówię o falowcu, niech rzuci okiem na zdjęcie na początku artykułu (można kliknąć, powinno pojawić się w powiększeniu)
Drugie zdjęcie (z którego jestem dość dumny, bo ma ładne kolory bez żadnej obróbki) zostało zrobione z okna mojej poprzedniej pracy. To też był niesamowity widok i można było sporo zobaczyć. Stocznię, krzyż na Górze Gradowej…
Oba zdjęcia wkrótce wrzucę na Flickra.
I tu właśnie pytanie do Was, moi drodzy Czytelnicy. Czy potraficie teraz, bez zastanawiania się i podglądania, napisać, co widzicie z okna? W domu, pracy, na uczelni – nieistotne. A potem rzućcie okiem i sprawdźcie, czy mieliście rację. Oraz o czym zapomnieliście…
Swój widok opiszcie w komentarzach, albo na swoich blogach.
EDIT: napisałem to już niżej w komentarzu, ale piszę jeszcze tutaj. To nie chodzi o wymienienie tego, co akurat widzimy. Chciałbym, abyśmy się zastanowili nad tym, czy zwracamy uwagę na to, co mamy za oknem. Czy też po prostu patrzymy przez nie, aby wiedzieć, jaka jest pogoda… Jeżeli patrzymy przez okno tak dla relaksu, odprężenia, to z pewnością potrafimy od ręki wymienić każde drzewo, które widzimy. I to dobrze. Gorzej, jeśli nie wiemy, co jest za oknem – może to świadczyć o braku czasu dla siebie. A to nigdy nie jest dobre.
jak możesz nie lubić okna na podwórze? to jeden z moich ulubionych filmów....
OdpowiedzUsuńja póki co z okna pokoju widzę niestety cud socjalistycznej techniki, czyli to co sąsiedzi robią w kuchni lub w łazience...
bo ta zbitka bloków jest w kształcie takiego oczka z plastru miodu- czyli pięciokąta...
poza tym drugie piętro wiosny nie czyni.
a co widzę z 1 piętra korpo opowiem jutro. :-)
(osobiście wolałabym mieć okno na drugą stronę bloku i ulicę, oraz mosty warszawskie...)
w jednej pracy widze skarpę boiska
OdpowiedzUsuńw drugiej pracy widzę boisko, drugą szkołę i dźwigi stoczni Gdynia
a w domu? jednej strony pole i kawałek sąsiada, z drugiej słupy wysokiego napiecia i drogę, z trzeciej wiśnię i jabłonkę a z czwartej tuje:)
z okien korpo widzę: rondo, budynek energetyki, wieżę ciśnień, kościół na sudeckiej...
OdpowiedzUsuńjakbym się uparła i wyjrzała przez to nieotwieralne okno, i się fest wychyliła, widziałabym też piękny, stary budynek poczty polskiej...
a gdybym miała okna po drugiej stronie- jak biurowa sąsiadka- to widziałabym śmietnik, wjazd na parking, i osiedlowy skwerek. i może jeszcze zus.
i przy pomyślnych wiatrach- pana koszykarza ;-)
@Beata: widoki domowe masz bez dwóch zdań najfajniejsze:) Ale jesteś pewna, że z pracy nie widzisz niczego więcej? Żadnych punktów charakterystycznych?
OdpowiedzUsuń@Veronica: jak to jest, że piszesz komentarz kilka minut po opublikowaniu notki? Masz jakieś bezpośrednie połączenie RSS i mózgu?:)
OdpowiedzUsuńJeżeli widzisz sąsiadów, to coś nie gra. Na Zaspie bloki też są ustawione w plaster miodu, ale odległości wykluczają zaglądanie sobie do okien. Poza tym mam wrażenie, że za dawnego ustroju pod tym względem było lepiej - teraz dwa wysoki bloki mogą stać tak blisko siebie, że można bez problemu pożyczać sól czy mąkę od sąsiada z sąsiedniego budynku.
Ale że widok z okien korporacji mogłaś opisać dopiero dziś, gdy tam byłaś - to o czymś świadczy. Zasadniczo istotne było ile potrafisz wymienić BEZ patrzenia. Bo niektórzy nic nie wiedzą, co mają za oknem - patrzą za okno tylko po to, aby przekonać się, czy pada, albo czy chodniki są mokre. A warto się czasem zastanowić, dlaczego nie patrzę przez okno tak po prostu? I to nie jest zależne od piętra...
@cichy widok z korpo mogłam opisać jeszcze wczoraj.
OdpowiedzUsuńchciałam tylko sprawdzić, czy to ostatnie okno jest naprawione, i się otwiera widokiem na pocztę polską.
nie mam cię w rss.ach.
wyłapuję tylko zdalnie pozytywne wibracje ;-)
mówisz o tym słynnym osiedlu krakowskim- co sobie przez okno w łazience sól pożyczają?
no u mnie zbitka tych bloków, jest wręcz straszna- w centrum wszechświata mam mini podwórko z wjazdem na parking podziemny, i piaskownicę 1x1m. oraz trzepak.
jest to pięciokąt: mogołabym się wychylić z okna i widzieć po bokach co ludzie robią: a tak to widzę po drugiej stronie podwórka cudze kuchnie i łazienki...
Nie znam osiedla krakowskiego, ale w Gdańsku też są takie perełki. Osiedle "Trzy żagle" na ten przykład. Albo "Horyzont". Kto zna, ten rozumie:)
OdpowiedzUsuńNie masz mnie w RSS? Ranisz me niewinne serduszko, idę popłakać w kącie...
Do tej pory mam w pamięci widok z okna starego mieszkania moich rodziców. Co najbardziej mniej rozczula tym, to pamięć migających po zmroku świateł pociągu linii kolejowej odległej o 2-3 km - mieszkaliśmy na dosyć wysokim piętrze. A w dzień na balkonie zawsze się lekko wychylałem żeby popatrzeć na skraj ówczesnego Lublina i widziałem Mauzoleum na Majdanku, dobrze z 5 km albo lepiej.
OdpowiedzUsuńPS. Tylko bez podtekstów mi tutaj, k..., bo rozczula pamięć dzieciństwa, a nie widoki... ;)
@cichy po co mi rss, skoro wyłapuję cię w wibracjach?
OdpowiedzUsuńto chyba lepiej, że łapię pozytywne ciche wibracje niż via rss..
o, widok ze starego okna moich rodziców, to był w ogóle odjazdowy.
przyznaję: że widoku z okna zaspowego nie pamiętam, cokolwiek chyba jednak byłam za mało duża.
najbardziej lubiłam widok z okna wrocławskiego już na park, i trochę ten widok kątem okna z wiednia.
a najwyższe okno mieliśmy w krakowie...
@slawkas oczywiście najlepiej dba o rzeczy i oczywiście ma sokoli wzrok ;-) a my tu z cichym, biedne krótkowzroczne żuczki ;-)
@Slawkas: a kto tu, k..., doszukuje się podtekstów?:) Wspomnienia dzieciństwa zawsze rozczulają, ale o tym możemy dłuuugo...może w osobnej notce nawet?:) Choć jak się nam zbierze na wspominki tutaj, to nie popłaczę się:)
OdpowiedzUsuńAle widok też musiał być niesamowity - widzieć pociągi to prawie tak, jak widzieć samoloty. Do mnie przemawia.
@Veronica: ja Cię mam w RSS - posty i komentarze. A Ty mnie nie...chlip, chlip. Wibracje to nie wszystko.
OdpowiedzUsuńI nie jest tak źle z tą krótkowzrocznością - sprawdziłem, w linii prostej od mojego okna do Kościoła Mariackiego jest ponad 6,85 km. Więc wzrok ma się całkiem nieźle...Ale nie wydaje mi się, aby w zasięgu mojego wzroku było coś dalszego.
Z drugiej strony - te samoloty, które widzę, latają średnio na 10 km:)
Skoro się licytujemy na widoki historyczne, to mój "number one" to hotel Ibis w Paryżu - przez tydzień miałem świetny widok na dachy Paryża i pewną wieżę:)
Ale cieszy mnie, że moi Czytelnicy nie patrzą za okno wyłącznie na chmury i termometr:) Chociaż...Slawkas, potrafisz z pamięci wyrecytować, co widzisz za oknem w Danii?
@cichy otóż mój kątem okna widok wiedeński nie był przez 2 tygodnie, ale przez prawie dwa lata ;-)
OdpowiedzUsuńchyba do dzisiaj umiałabym wymienić widok własnie z okna uczelni, z okna pracowni, i znaczną część budynków widzianą z okien metra...
co do gdańska i zaspy.
bardzo mi się podobało, jak po latach wróciliśmy do gdańska, tak okazjonalnie na chwilę, na kilka miesięcy- i pojawiło się pytanie cóż to za wieżę widać za oknem.
staruszkowie moi dumali trzy dni i trzy noce, zanim się zorientowali, że to jest właśnie kościół mariacki.
a co do widoków sentymentalnych:
chyba jednak najbliższy jest mi widok:
1. z okna dawnego domu moich rodziców
2. z okna naszego wrocławskiego, z czasów mieszkania na matejki.
co prawda- po niebepiecznym wychyleniu się było co najwyżej widać: izbę lekarską, urząd pocztowy, mury ogrodu botanicznego, wieżę katedry i dachy na ostrowie tumskim.
a w drugą stronę kościół michała archanioła, fragment boiska i budynek podstawówki: to jednak chyba aż do dzisiaj pamiętam układ każdej kosteczki brukowej, każdego gzymsika.
a oto widok obecny: na łazienki sąsiadów z lotu ptaka,
@Veronica: ten budynek to istna perełka, wygląda masywnie. Masz może jakieś zdjęcia z poziomu ulicy?
OdpowiedzUsuńAle do podglądania sąsiadki chyba jednak przydałaby Ci się lornetka, bo odległości chyba uniemożliwiają podawanie sobie szklanki cukru z okna do okna?
Rankingu widoków nigdy nie robiłem, ale zawsze, w każdym miejscu, jeśli mam możliwość, staram się patrzeć za okno właśnie po to, aby zachwycić się widokiem. Najlepsze pod tym względem jest SKM - tam widok zmienia się co sekundę:)
W obecnej pracy widok nie jest porywający - dachy, dachy, dachy, las w oddali. Gdybym miał pokój z drugiej strony...dlatego lubię jeździć w pracy windą, bo widać z niej ładnie Grand Hotel oraz skrawek morza:)
@cichy
OdpowiedzUsuńno cukier mogę pożyczać co najwyżej od sąsiadki z okna obok, ale zapewniam cię, że ta odległość może 10, góra 15 metrów - w linii prostej przez całe podwórko, sprawia, że naprawdę widzę, co sąsiedzi robią w kuchni, łazience, czy innych pokojach, bez nadmiernego wysiłku...
dlatego: na stałe mam zasłonięte żaluzje.
co jest dla mnie katorgą straszną.
bo w poprzednim mieszkaniach mając widok albo na ostrów, a wcześniej na park: miałam na stałe zdjęte nawet firanki.
Oj, osiedle jest przepiękne...architekt powinien zostać rozstrzelany za taki szajs. Przecież to wygląda jak pozawijany falowiec!
OdpowiedzUsuńKlatka schodowa jest szczególnie urokliwa:)
ha! takich pozawijanych falowców to we wrocławiu dostatek.
OdpowiedzUsuńnp. blok w kształcie litery S.
poza tym: moim zdaniem nie znasz się ;-)
to osiedle jest po prostu szczytem myśli DIZAJNERSKIEJ :-)
Masz rację w prawie całej rozciągłości. Oczywiście, nie znam się. I oczywiście - to osiedle to szczyt:)
OdpowiedzUsuńA gdzieś w Polsce (nie pamiętam gdzie) jest osiedle, na którym układ bloków ponoć przypomina wyraz "STALIN" pisany cyrylicą...w Gdańsku też były kiedyś podejrzenia, że budynki przy jakiejś ulicy układają się w znak SS.