Uwielbiam gadżety wszelkiej maści. Dodatki idealne – od spinek do mankietów z asem pik, po “wypasiony” telefon – rozpalają moją wyobraźnię. Mam na imię Bartek i jestem gadżeciarzem. Najwyraźniej widać to, zaglądając na moją listę życzeń – może nie umieszczam tam wszystkich możliwych gadżetów, ale sporo ich tam się znajdzie. Wprawdzie nie mam najnowszego smartfona (stary, dobry SE K 300 nadal działa), nie mam też lansiarskiego netbooka (jedyny przenośny komputer to służbowy), ale jak to mawia Wilq “chcieć to móc” i tej wiary się trzymam. Mieć to jedno, patrzeć z pożądaniem to drugie, a najzwyczajniej w świecie lubić – to trzecie i moje.
Taka karma.
Od jakiegoś czasu w głowie zalęgła mi się myśl o kolejnym gadżecie – który, co ciekawe, mógłby być nawet całkiem przydatny w moim codziennym życiu. Rok 2010 (a może 2011?) ma być rokiem tabletów. A skoro tak, to i ja postanowiłem, że może warto zobaczyć, z czym to się je.
Całe szaleństwo zaczęło się od wiadomej firmy z nadgryzionym jabłkiem i ich iPada. Wprawdzie to podobno tylko powiększony iPhone, ale miliony fanów Stefana i jego Jabłka oszalało ze szczęścia. Inni nie mogli być gorsi i natychmiast zapowiedzieli wypuszczenie swoich “iPad – killerów” (swoją drogą strasznie nam się zbrutalizował rynek, przynajmniej w warstwie nazewnictwa). Niestety, nie dla mnie te wszystkie zabawki – bo nie uśmiecha mi się (póki co) wydanie sporego kawałka miesięcznego budżetu na gadżet. Z łatwością natomiast wydałbym znacznie mniejszy kawałek moich zarobków na coś o zbliżonej (może nieco mniejszej) funkcjonalności.
I tu mój wzrok zwrócił się ku pracy małych żółtych rączek, które z pracowitością godną podziwu wyrabiają “iPad – podróbki”. Ale po kolei, aby jeden z moich wiernych Czytelników nie zarzucił mi, że zachwycam się narzędziem, zastanawiając się dopiero nad jego przydatnością. Wyjdźmy od tego, do czego takiego tabletu mógłbym używać.
Przede wszystkim – czytanie publikacji elektronicznych. Do tej pory do książek w formacie jar wystarczył mi mój telefon (choć nie wszystkie pliki potrafił otworzyć, bo mu pamięci nie starczyło), ale coraz więcej zaległości mam w czytaniu tego, co funkcjonuje jako pdf, txt czy doc. Na ekranie komputera mogę czytać krótkie artykuły, a nie kilkusetstronicowe książki. A i wszelkie akty prawne w związku ze zdobywaniem uprawnień zawodowych mógłbym mieć zawsze przy sobie, do poczytania. Zresztą – artykułów też mi się kilkadziesiąt nazbierało w Read It Later, a przerobić je na jakiś przyjemny format nie byłoby głupią myślą. Być może do tego typu zadań wystarczyłby jakiś prosty czytnik e-książek, ale problemem jest – podobnie jak przy iPadzie – cena.
Druga kwestia – efektywność. Owszem, zrobiłem sobie swego czasu najlepszy papierowy notatnik do systemu Getting Things Done, który sprawdzał się w codziennych zadaniach, aleważam, że warto przenieść się na nieco wyższy poziom. Istnieje genialny Evernote, który do pełni mojego szczęścia powinien być ze mną zawsze i wszędzie, a nie tylko w przeglądarce na komputerze. Istnieją inne systemy, z powodzeniem instalowane w najnowszych telefonach. Istnieje wreszcie zwykła przewaga rozwiązań elektronicznych nad papierowymi, jak choćby możliwość pracy w większej liczbie wymiarów (dane zadanie można przypisać do projektu, daty, kontekstu, osoby, zasobów… a potem posegregować, przenieść, skopiować i wysłać dalej). Ogółem każde rozwiązanie, które choć częściowo pasuje do mojej koncepcji ostatecznego narzędzia efektywności osobistej kwituję głośnym “chcę-to-już”, a wydaje mi się (nie bez podstaw), że na tabletach tego typu narzędzia są po prostu przyjaźniejsze.
Kolejna kwestia – pisanie. Dziś tego bloga, jutro może kolejnego, a w perspektywie – opowiadań, książek, epopei… Prawda jest taka, że mam kilkanaście pomysłów na pisanie dziennie – część wynika wprost z mojej głowy, część z przeczytanych artykułów. I pomysły te są dość rozproszone – a to w ręcznie robionym genialnym notatniku, a to w Notatniku Google, a to leżą jeszcze nieprzeczytane w Read It Later. Wspomniany Evernote pomógłby mi zebrać je wszystkie w jednym miejscu i zgrabnie przejść od pomysłu do realizacji (taką mam nadzieję).
Wreszcie – miło by było mieć dostęp do kalendarza czy kontaktów z Google zawsze pod ręką, nawet offline. Od czasu do czasu sprawdzić pocztę, odpisać na maile, po prostu na spokojnie oporządzić sieciowe poletko. Ale to celowo wymieniam jako punkt ostatni.
Wiemy już co chcę robić – teraz powiedzmy czym, jeśli nie wypasionymi tabletami od wielkich firm. Otóż od jakiegoś czasu są w sprzedaży na Allegro chińskie tablety (zapewne pomyślane jako podróbki iPada), oparte o system Android od Google. Patrząc na specyfikację podawaną na aukcjach, zawartość wygląda następująco (wypiszę to, co sam rozumiem): dotykowy ekran 7 cali o rozdzielczości 800x480, system Android 1.6, pamięć wewnętrzna 2 GB, slot na kart SD (do 32 GB), WIFI, kamera 1,3 mpx.
Moje pytanie do Was wszystkich brzmi – czy to, co tkwi w takim tablecie, jest dla mnie wystarczające? A konkretnie:
- czy czytanie plików jar, txt czy pdf nie będzie problemem? Wiem, że dla plików jar są specjalne programy do odtwarzania i jakoś to chodzi…
- czy możliwe będzie zainstalowanie Evernote albo innych programów (w specyfikacjach podawany jest dostęp do Android Market, ale różnie słyszałem)?
- czy można na takim czymś robić szybki notatki odręczne jakimś rysikiem?
- czy są jakieś aplikacje odczytujące notatki ręczne?
- czy są może jakieś aplikacje do pisania, choć krótkich notatek – jako fragmentów notek blogowych?
- czy dałoby radę podłączyć do takiego tabletu zwykłą klawiaturę poprzez USB?
- czy – jeśli w domu nie mam bezprzewodowego dostępu do sieci – jestem skazany na synchronizację GMaila, kalendarza i Evernote tylko w pracy i miejscach publicznych?
Potrzebuję porady. Co sądzicie o takim produkcie – poza oczywistą oczywistością, że to chińszczyzna? Wychodzę z założenia, że Chińczycy produkują już nieco lepiej, niż kilkanaście lat temu… A może potraficie polecić coś innego, co będzie spełniało moje wymagania i nie wyczyści mi konta?
Spytam krótko i tradycyjnie – pomożecie?
W przypadku zwykłych plików tekstowych i PDF - nie ma problemu, Android sobie bardzo dobrze radzi.
OdpowiedzUsuńPliki jar to pełne aplikacje Java, a tych Android natywnie nie obsługuje... Jest jednak sporo różnych formatów e-booków.
Jest Evernote dla Androida.
Chińskie tablety nie mają ekranów pojemnościowych, więc powinny sobie bez problemu radzić z rysikami. Widziałem też w Markecie jakieś aplikacje do odręcznych notatek czy nawet triale aplikacji rozpoznawania pisma.
Widziałem też jakieś aplikacje do Bloggera, jest też wiele aplikacji do robienia notatek.
Te chińskie cudaki mają ponoć port USB i nawet jakieś przejściówki do RJ45, przez co da radę podłączyć się przez skrętkę.
Ogólnie rzecz biorąc - Android potrafi dużo. 1.6 nie jest można najnowszą i najszybszą, jednak i tak dużo lepiej wybrać ją niż urządzenie z 1.5.
Tak się nawet teraz zastanawiam... Ceny faktycznie są niewielkie, więc może sobie sprawię takie ustrojstwo do zabawy i testów przez jakiś czas...
Bo tak na poważnie, to na celowniku w najbliższym czasie mam Samsung Galaxy Tab, OlivePad (jeśli tylko da się jakoś z Indii ściągnąć ;)) i (docelowo) NotionInk ADAM... Ale to już ustrojstwa z trochę wyższej półki.
przez chwilę rozważałam czysto teoretycznie kindle'a.
OdpowiedzUsuńale przez bardzo krótką chwilę.
no nie kupię sobie kolejnej zabawki tylko i wyłącznie do czytania książek.
(bo od jakiegoś czasu telefon służy mi tylko jako telefon, ewentualnie mp3/radio).
prywatnie nieustająco i wciąż- jestem zachwycona palmtopem.
dokładnie hp ipaq 114, który mi służy już ze 3 lata.
i tak, też jestem gadżeciarą, i mam netbooka ;-)
ale intencjonalnie nie lubię pisania rysikiem.
OdpowiedzUsuńjedyna rzecz co mnie ogranicza, to niechęć zainwestowania strasznych pieniędzy w klawiaturę do palma....
a to allegrowe coś wygląda interesująco, chociaż póki co zamierzam na to tylko popatrzeć na obrazku.
to ja tylko dodam, że znowu wpadłam, sie do Ciebie, podszkolić:)
OdpowiedzUsuńJestem na etapie przerabiania plików na .txt i czytania ich z telefonu, czyli absolutnie nie jestem gadżeciażem :) Na życie tłumaczy to się tak, że poczekam aż rozeznasz się co i jak, a wtedy ja tego zacznę używać. Bo właśnie szukam czegoś o zbliżonych właściwościach.
OdpowiedzUsuń@slawkas
OdpowiedzUsuńja już dawno odeszłam od plików txt w telefonie.
z uwagi na to, że niestety już nie ma siemensów.
a tylko pod siemensa był genialny program microreader.
w chwili obecnej: uważam, że jedną z najciekawszych zabawek, i najbardziej praktycznych jaką mam (chociaż mało gadżeciarski) to jest palmtop.
jak wspomniałam na kindle nawet nie patrzę.
ale coś może ciut większego, ale mającego funkcje jak palm mogłoby mnie zainteresować.
(dodam, że niestety ja jestem gadżeciarą straszną, mam nawet organizer elektroniczny, który swego czasu pc świat, czy chip, nie pamiętam, nazwali gadżetem jamesa bonda ;-)))
@Tomasz Topa: czyli...polecałbyś?:) Mi się Adam Ink też podoba, ale podejrzewam, że cenowo dobije do iPada. Więc może faktycznie coś takiego.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za konkretne i rzeczowe odpowiedzi:)
@Beata: proszę bardzo, zapraszam na korepetycje:)
OdpowiedzUsuń@Vero: OK, ale na palma mam pewnie mniej aplikacji, niż na Androida? A poza tym - jeśli mam wydać pewnie tyle samo kasy, to lepiej na nową konstrukcję, niż na trzyletnią:)
OdpowiedzUsuń@Slawkas: mój telefon nie czyta txt, a przerabianie tego na jar nie zawsze działa, bo pamięci za mało i niektórych książek nie otworzy. Do tego w niektórych artykułach ważne są grafiki, więc pdf ma tu pewną przewagą...
OdpowiedzUsuńNo cóż, po tym, co napisał Tomek, wychodzi na to, że chyba warto kupić. Ale u mnie proces decyzyjny jest szalenie długi:)
@Tomasz Topa: a jak to jest z tą siecią? Jestem skazany na WIFI?
OdpowiedzUsuń@cichy
OdpowiedzUsuńnie mówię ci, że masz wybrać palma.
ja kiedyś dokonałam takiego wyboru: i jak na razie nie widzę nic, co mogłoby być godnym palmowym następcą.
@Vero: pogadaliśmy już, że palm to jednak nie dla mnie. A iPada nie planuję kupować, bo po co mi coś, do czego nic przez USB nie podepnę?
OdpowiedzUsuń@Cichy: Wygląda na to, że te tablety mają w zestawie przejściówki, które pozwalają podpiąć normalną skrętkę, zobacz np. http://www.solaris-vita.com/Electronics/index.php?route=product/product&product_id=203
OdpowiedzUsuńPo zobaczeniu cen Samsung Galaxy Tab (699EUR) skutecznie się z niego wyleczyłem (za te pieniądze można mieć iPada 3G). Ale wciąż mam zamiar w październiku zamówić do zabawy Archosa 101 (względnie przystępny cenowo, na http://tomasz.topa.pl/w-koncu-sensowne-tablety-z-androidem.html wrzuciłem też grafikę z porównaniem różnych wersji - Archos 70 też może być ciekawy).
Ale to wciąż prawie 300USD. Jeśli szukasz czegoś taniej, to te chińskie aPady mogą być nawet całkiem znośne...
@Tomasz: wielkie dzięki:) Fakt, cena Samsunga powala, Adam pewnie będzie na podobnym poziomie. 300 USD to ciut za dużo jak na gadżet do czytania dla mnie, więc coraz łaskawszym okiem spojrzę na owoc pracy Chińczyków. Może zamówię jeszcze przed wylotem w podróż poślubną? Ale pewnie nie dojdzie...
OdpowiedzUsuńuff, wpadłam zajrzeć czy wszystko ok...:)
OdpowiedzUsuń